Apaszka męska: bo nie chodzi o styl – mieć coś pod szyją w upał to naprawdę wygodna sprawa.
Apaszka albo bandana, czyli chustka zawiązana dookoła szyi (po zachodniemu przeważnie neckerchief), jest jednym z moich ostatnich odkryć. Wiedziałem o jej istnieniu i nawet, o ile pamiętam, wiązałem pod szyją bandanę jako młody nastolatek.

Zresztą, dzisiejsi sędziwi trzydziestolatkowie pamiętać mogą modę na „wojskowe” chustki. Panowała w czasach, kiedy zarówno pl. Defilad, jak i dzisiejszy Stadion Narodowy, były bazarami z dużą ilością pseudo-demobilu.
Apaszka to jednak nie domena polskiej mody okresu transformacji ani amerykańskich grup paramilitarnych, ale bardzo szeroko traktowanego uniseksualnego stylu. Oczywiście apaszki kojarzone są raczej z damskim ubiorem. Jednak noszenie ich przez mężczyzn nie jest jedną z tych nowych mód, jak męskie spódniczki. Jest uświęconym tradycją (i wzorem księcia Karola) klasykiem.
Apaszka męska: coś pod szyją
Apaszka pozwala nawet w trzydziestostopniowym upale uczynić zadość nakazowi noszenia czegoś pod szyją. Nie jest fularem, więc – przynajmniej w mniejszym stopniu – wiąże się z nią coś, co nazywam efektem fulara. Chodzi o sprowadzenie każdego mężczyzny do wyglądu czterdziestolatka. Przy rozpiętej koszuli pozwala odwrócić uwagę od faktu, że pozwalamy wiatrowi owiewać moher na klacie. Ale przede wszystkim jest bardzo wygodnym akcesorium. Dzięki niej pot z karku i głowy nie spływa na plecy.
Ten fizjologiczny argument wydaje mi się najbardziej przekonujący w dniach takich jak dziś. Jacek Kaczmarski pisał w piosence Bankiet: Zimny mrok pod powieki, pot perlisty na kark. Nigdy wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale był bliżej jakiejś prawdy o ludzkiej fizjologii, niż mogłoby się wydawać. W tych upałach moje plecy bywają wilgotne, ale to dopiero spod włosów na karku spływają strumyki. No dobra, dość. Mężczyźni nie rozmawiają o tych sprawach (za długo).
Apaszka męska jest też szybka i to na dwa sposoby. Moja kolekcja urosła praktycznie w ciągu jednego dnia do rozmiarów, które pozwalają mi na swobodne rotowanie tego ważnego elementu. Dziś postawiłem na monochromatyczny ubiór w brązach. Na dzień innego humoru czeka ostro czerwona bandana. Zestawiona z rozpiętą niedbale błękitną koszulą daje image francuskiego rewolucjonisty. Rozrost kolekcji zawdzięczam zaś temu, że zestaw pięciu bawełnianych bandanek kosztuje raptem kilka funtów w angielskim sklepie internetowym. I przyjacielowi, który przyjechał z wizytą i postanowił mi je zostawić – bo mi samemu nie przyszedłby do głowy taki zakup.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Bandana jest dobra na wszystko
Apaszka jest też szybka, bo wiązanie jej trwa zaledwie kilka sekund i nie wymaga lustra, możesz ją też wziąć do kieszeni i zawiązać w aucie w korku. A oto jak to zrobić:
Składasz chustkę na pół po skosie albo jej dwa przeciwległe rogi składasz ku środkowi. Pierwszy z tych modeli jest baradziej niedbały, bo po zrolowaniu może merdać ci na szyi luźny trójkącik, jest za to nieco łatwiejszy, jeśli musisz robić to na kolanie. Przed składaniem dobrze jest przeprasować chustę – to tylko kilka ruchów, a ułatwi rolowanie i zadziała trochę bakteriobójczo, jeśli nie miałeś okazji uprać apaszki przed noszeniem.
Zroluj chustkę tak, by otrzymać płaski pasek o szerokości kilku centymetrów, a następnie skręć go kilka razy. Na tym etapie może to wyglądać mało sexy, ale już po krótkiej chwili noszenia apaszka spłaszczy się wokół szyi i będzie wyglądać tak jak powinna.
Wiązanie to najbardziej banalna rzecz świata: wymaga zastosowania węzła zwanego przez żeglarzy prostym, czyli podwójnej pętelki. Nie będzie jednak wielkim wysiłkiem z twojej strony, jeśli sprawdzisz dwa razy, czy zawiązałeś poprawnie, to znaczy czy oba końce wychodzą z węzła w tym samym kierunku (patrz zdjęcie). Dzięki poprawnemu wiązaniu „skrzydełka” apaszki będą się ładnie, symetrycznie rozchodziły. Lepiej wiązać blisko przy szyi i zostawiać dłuższe brzegi.

Apaszka męska: efekt kusego szaliczka
Zakup kilku bawełnianych apaszek w śmiesznej cenie to dobry początek, który da ci czas na uzupełnienie kolekcji – być może o droższe, jedwabne chustki. Oddychalność jedwabiu to delikatnie mówiąc śliska sprawa, ale może on w zamian dawać przyjemne uczucie chłodu (niczym gilotyna w pamiętnym filmie Wajdy).
Jako idealny rozmiar apaszki podaje się długość boku 27 cali, czyli prawie 70 cm, jednak moim zdaniem to duże okazy. Na mojej średniej tęgości szyi da się zawiązać już apaszkę o boku 45 cm (próbowałem na ogromnej lnianej poszetce Gieves and Hawkes!), ale dobre efekty daje 50-55 cm. Z większymi trzeba poeksperymentować, żeby układały się jak należy i pewnie skończyłoby się efektem albo kusego szaliczka, albo – jeśli upchnąć je pod koszulą – fulara.

Na początku eksperymentowania z apaszką możesz być zaniepokojony, że to oznaka strojenia się, tak sprzeczna z zasadami niepapuziej elegancji, ja jednak pokonałem tego typu rezerwę z łatwością. Po pierwsze, miękka chustka wygląda moim zdaniem naprawdę naturalnie, a po drugie, nawet jeśli ktoś uprze się, by nie uważać jej za ozdobę szyi, prawdopodobnie uzna raczej że masz chore gardło i da spokój. Sprytne, c’nie?
Tak czy inaczej warto znaleźć jakąś neutralną estetycznie apaszkę w szafie mamy i zaryzykować. Wiem, że argument o komforcie zasłaniania szyi upały ponad trzydzieści stopni brzmi podejrzanie, ale ryzyko związane z eksperymentem nie jest chyba wielkie, prawda? Ja nowy element garderoby sobie chwalę i nie oddam go bez walki. Komfort to coś więcej niż przewiewność.