Strzelnica jest zalecana każdemu, choćby okazjonalnie. Niektórzy twierdzą, że podstawowa umiejętność posługiwania się bronią powinna być uważana za warunek konieczny męskości
Wstajemy wcześnie. Literacko dobrze byłoby napisać „przed świtem”, ale świt w czerwcu przychodzi pewnie koło trzeciej, tak wcześnie to nie jest. Szósta. Jak na dzień wolny, to wciąż nienormalnie wczesna pora.
Trudno nie obudzić dzieci, szykując się do wyjścia. Będzie mokro, rozsądnie byłoby ubrać się jak na trekking, a ponieważ wyjeżdżając z Warszawy nie przewidywałem takich okoliczności, trzeba pożyczyć jakąś kurtkę, wybrać najlepsze buty. Mając do dyspozycji całą swoją garderobę, na plenerową strzelnicę wziąłbym na pewno trepy do chodzenia po tundrze i wygodniejsze spodnie. A przede wszystkim rzeczy, które mogą się pobrudzić bez żalu.
Strzelnica. Nie tylko „jak się ubrać”
Trudno nie obudzić dzieci przede wszystkim ze względu na szczęk szafki z bronią. Zamek szyfrowy, ciężka klamka – i drzwi grubości chyba z siedmiu centymetrów odsuwają się. Bierzemy pistolety i karabin, dokumenty, leżące luzem magazynki (tak należy przechowywać broń).
Upewniamy się, że mamy pod dostatkiem amunicji do każdego z nich. Narzekamy na źle opracowane standardy np. w informatyce, a miłośnicy broni chwalą sobie różnorodność konstrukcji. Gotowi są nosić osobne pestki do każdej sztuki. Kiedy torba jest pełna, ląduje w bagażniku jeepa; kawa i szybka przekąska. Jedziemy.
Strzelnica położona jest niezbyt głęboko w lesie koło Rybnika. To dla nas 20 minut drogi. O tej porze nikogo tu nie ma, dlatego wybraliśmy właśnie taką godzinę. Nie chodzi o strach przed ludźmi (nie mamy zresztą nic do ukrycia), ale o to, żeby nie deptać sobie po piętach i nie strzelać w plecy.
Strzelnica: zasady bezpieczeństwa
Zasady bezpieczeństwa są rzeczą pierwszą i kluczową. Jednym z pistoletów, których używamy, jest P-83, który podobno potrafi wystrzelić przy zabezpieczaniu. Dlatego pedantycznie przestrzegamy reguł. Zwłaszcza ja, jako osoba nie nawykła do broni w takim stopniu. Nie mam za sobą żadnych kursów, raptem kilkanaście godzin na strzelnicy. Kiedy zaczynałem, chciałem przede wszystkim zdobyć trochę „przysposobienia obronnego”. Szybko stwierdziłem, że główną motywacją jest dobra zabawa.
„Zabawa” nie ma jednak dziecięcego odcienia. Jeśli masz odruchy, by trzymając w ręku pistolet skakać z nim, obracać na pięcie, mierzyć do ludzi i krzyczeć pif-paf, pozostań przy ASG. Tamtejsze kopie są względnie wierne i świetnie nadają się do takich zabaw.
Na prawdziwej strzelnicy nigdy nie bądź nadmiernie skacowany. Nigdy nie celuj w kierunku, w którym nie byłbyś gotowy oddać strzału. Nie kładź palca na spuście, jeśli nie upewniłeś się, że w tej chwili mógłbyś bezpiecznie strzelić. Każdą broń traktuj jako naładowaną. Nie wykonuj gwałtownych ruchów, zwłaszcza nie obracaj się do stojących za tobą razem z bronią.
Być kontra wiedzieć
Znam ludzi, którzy wiedzą wszystko o broni: konstrukcjach, rozwiązaniach, ryglowaniach i przekoszeniach. A jednocześnie mają małe lub znikome doświadczenie z pistoletami. Nie rozumiem tej postawy. To tak, jakby uczyć się temperatur smażenia mięsa, jednocześnie oglądając je tylko na zdjęciach w książkach kucharskich i jadając w fast-foodzie. Osobiście ledwo wiem, o co chodzi z przekoszeniami. Ważniejsze jest, którym przyciskiem wyrzuca się magazynek i gdzie w broni jest bezpiecznik.
Oczywiście żeby zacząć, musisz znaleźć instruktora i kogoś, od kogo można broń pożyczyć. Kryte strzelnice oferują pełną gamę bardzo drogich rozwiązań. Wezmą kasę za wypożyczenie broni, opiekę osoby uprawnionej, a jeszcze słono policzą za kulki, których sam sobie nie kupisz, bo jak? Wiele razy strzelałem w ten sposób i zrobiłem sobie długą przerwę właśnie ze względu na koszty. Od tego czasu strzelam okazjonalnie.
Rozwiązaniem byłoby oczywiście zrobić własne pozwolenie na broń, ale to wyzwanie trochę ponad moją ambicję. Takiemu pozwoleniu trzeba by przecież podporządkować na jakiś czas całe życie: godziny na strzelnicy, licencje zawodnicze i patenty strzeleckie, na końcu droga prawna, którą chyba jesteście w stanie sobie wyobrazić. W tej sprawie oprócz przepisów prawa są też przecież trendy (kiedyś w środowisku „modne” było robienie pozwolenia sportowego, dziś dobrze jest zostać kolekcjonerem), kruczki, metody,
Pozwolenie na broń: jak zacząć
Wprowadzane głównie dlatego, że policja potrafi zazdrośnie strzec swojego monopolu na posiadanie broni. Bo ono zawsze było przywilejem. Nawet noszenie szabli w Polsce ograniczone było stanowo, ale nie trzeba sięgać tak daleko. Wystarczy przypomnieć sobie wszystkie filmy, w których policjant zostaje odsunięty od służby i każą mu zdać odznakę i pistolet. Nie chodzi w nich przecież o rozbrojenie faktyczne, ale symboliczne.
Strzelnica kryta i odkryta to dla mnie dwie zupełnie różne historie. W budynku wszystko jest trochę inaczej. Zakładasz ochronniki słuchu zwane potocznie peltorami, stajesz na torze, odgrodzony ściankami od innych, i koncentrujesz się na swojej tarczy. Peltory zamykają cię w świecie ciszy. Strzały sprowadzają się do cichych plumknięć, tarcza przyjeżdża i odjeżdża, sterowana przyciskami. Wszystko, czego potrzebujesz do strzelania, leży na stoliku przed tobą. Pełne skupienie.
Strzelnica na powietrzu
Strzelnica w Rybniku jest dzika. Podobno przed wojną mężczyźni przechodzili w objęciach tych samych ziemnych kulochwytów szkolenie w strukturach polskiego wojska. Potem ci sami chłopcy zjawiali się na tej samej strzelnicy ćwiczyć celność jako poborowi Wehrmachtu. Dziś stoki kulochwytu porasta zieleń w górnych partiach, tam, gdzie nie skosiły jej strzały. Nie ma wydzielonych torów i stanowisk, tylko prowizoryczne linie wyznaczają dystanse: 25, 50 i 100 metrów.
Mamy jedne peltory, więc używa ich akurat strzelająca osoba (trzeba będzie kiedyś zainwestować w ten przydatny drobiazg), ale swobody mamy znacznie więcej. Można chodzić, zmieniać pozycję w trakcie strzelania, co nazywa się strzelaniem dynamicznym (nie zapomnij o bezpieczniku na czas chodzenia!). Nachodzić się zresztą i tak trzeba, bo tarcza sama do ciebie nie przyjedzie. Ale atmosfera jest dużo bardziej swobodna, skupienie ustępuje miejsca dobrej towarzyskiej zabawie.
Strzelnica i kulochwyt
Ponieważ kulochwyt ma formę kilkumetrowego wału ziemnego, siłą rzeczy strzelnica jest w niecce, do której spływa woda. Dobre, nieprzemakalne buty są niezbędne. Zresztą i tak nie ma się dla kogo stroić – spotykamy tylko pijaczka, który przyszedł wyzbierać łuski i zawieźć na złom. Kibicuje nam teraz, bo skoro już przyszliśmy, nie może jechać na rowerze do domu, nie zbierając po nas kilku kilogramów mosiężnych łusek. Ale nie podejdzie, bo jesteśmy przecież z różnych światów. No i jesteśmy uzbrojeni, a nabita broń budzi lęk.
I chyba powinna, bo ten lęk sprawia, że pamiętamy o zasadach ostrożności. Po każdym opróżnieniu magazynka wyrzucamy go, odciągając zamek zaglądamy do komory nabojowej upewniając się, że jest pusta, i strzelamy dla pewności w ziemię. Wtedy dopiero pistolet jest bezpieczny. Pakujemy osobno magazynki. Znowu bagażnik, jeep i szosa do domu. Kiedy docieramy, nie ma jeszcze ósmej, a już druga kawa i drugie śniadanie, takie prawdziwe. Jakoś łatwiej mierzyć się z nadchodzącym dniem.