Bo każdemu może się to zdarzyć. A może nie?
Jeszcze w ubiegły piątek nie wierzyłem w istnienie subkultury blogerów jako takich. No bo w sumie co może łączyć kolesia, który zasłynął tekstem o tym, że nie smakował mu budyń, z dziewczyną prezentującą szorty i gośćmi, którzy piszą o bezpieczeństwie systemów informatycznych?
Jednak jeśli dziś wtorek, to wierzę w istnienie subkultury blogerów, choć uważam, że jest to subkultura stworzona sztucznie. Nie ma w tym sumie nic złego: SS też było odgórnie tworzoną subkulturą, a jednak do historii przeszło marszowym krokiem i to ze znanym symbolem solarnym w butonierce.
Blog Forum Gdańsk jest jednym z ogniw łańcucha pokarmowego, który pożera zwykłych sieciowych ekshibicjonistów, a wypluwa pełnowartościowych Blogerów. Jednak ja jako były uczestnik tej imprezy muszę stwierdzić, że ten łańcuch jest jak złoty łańcuszek na łabędziej szyi nadobnej szafiarki.
A jako że każdemu mężczyźnie zdarza się od czasu do czasu znaleźć na konferencji, szkoleniu albo innym spędzie, pozwólcie że przedstawię kilka ponadczasowych prawd ujętych w niezobowiązującą formę relacji z imprezy, która większości z was zapewne nic nie obchodzi.
- Zaliczaj możliwie dużo prelekcji, wykładów i warsztatów. Przedstawiany na nich know-how i bajecznie nudne powerpointy w stylu godnym międzynarodowej korporacji odpowiadają za przynajmniej 15, a może nawet 20 proc. korzyści, które wyniesiesz ze spotkania. Pozostałe 80-85 proc. to oczywiście wspólne chlanie i wpadanie na innych w korytarzach.
- Fajnie jest mieć krawat. Zawsze. Po wszystkich peanach, które wyczytałeś na losowych blogach dla mężczyzn, możesz być rozczarowany, że nie każda dziewczyna na ulicy zwraca na ciebie uwagę ze względu na niebanalny zwis męski, ale nie nazwałbyś przecież Fashionelki każdą dziewczyną? W każdym razie nie nazwałbyś jej tak dwa razy. (Na początku tego miłego tete-a-tete była tam jeszcze druga blogowa dama – dobre źródła twierdzą, że mogła to być Segritta, ale było ciemno, późno i hałaśliwie). Nie mówię oczywiście, że od razu potraktowały krawat jako symbol falliczny – zresztą gdyby nim był, trzeba by go nosić nakrochmalonym i sterczącym do góry.
- Zabieraj głos w czasie paneli, choćbyś miał mówić o rzeczach kompletnie banalnych – odpowiedni ton i dobre samopoczucie sprawią, że nikt się nie zorientuje. Po zakończeniu spotkania miło bywa podejść do prelegenta i osobiście podziękować mu za „kilka ciekawych myśli”. Na pewno nie uzna tego za idiotyczny gest, a nawet jeśli – obiektywnie to nim nie jest. A jest to dobry sposób na nawiązanie relacji, zwłaszcza jeśli dobrze sprawę rozegrasz, a grunt okaże się odpowiedni.
- Epatuj przynależnościami. W ogóle epatuj, ale przynależnościami zwłaszcza. Czy wspominałem już o znaczku klubowym w butonierce? Coraz częściej zauważam, że jest to drastycznie zaniedbany element biżuterii. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyciągnie uwagę jakiejś sztywniary. (Wizytówki też się przydają).
- Fotografuj się ze sławami. To mądrość z kretyńskich podręczników motywacyjnych. Modyfikuję ją w ten sposób: nie ustawiaj się do zdjęcia tak, jakbyś całą uwagę skupiał na odbijaniu światła. Wiem, że nazywają to efektem światła odbitego tudzież efektem księżyca, ale jeśli zaczniesz pokazywać się jak księżyc wobec słońca, na zawsze pozostaniesz satelitą. A przecież chcesz być kolejną gwiazdą!
- Nie słuchaj mądrzejszych. Ostatnie wystąpienie Jakuba Żulczyka, którego przyjaciele zachwalali mi jako świetnego gawędziarza, było pod wieloma względami najsłabszym z zaliczonych przeze mnie punktów programu. Ale tyle racji miał: należy być osobnym, autonomicznym i robić swoje. Pokolenie blogowych celebrytów, które dziś opowiada o zasadach blogowania, to ta generacja, która ćwiczyła je na własnej skórze. Łatwo jest, patrząc wstecz, robić reverse engineering sukcesu (no, ujmijmy to łagodniej: powodzenia), tak jak łatwo jest wytłumaczyć profetyczny geniusz Nostradamusa wobec rzeczy, które już się wydarzyły, ale poczekajcie na tegoroczny koniec świata, żeby się przekonać, że w gruncie rzeczy nie ma mądrych. Myślicie, że Kominek pisząc skądinąd niezbyt lotny i tekst o rozczarowaniu kisielem z torebki wiedział, co to viral i jak z blogowania zrobić sposób na życie? Ja tak nie myślę.
- Nie bądź blogerem. Nie mówię tego bynajmniej z pozycji cierpiętniczych, ukazując niedolę misji dziennikarza obywatelskiego, choć tak robi wielu, bo z bliznami – nie tylko mężczyźnie, jak się okazuje – całkiem do twarzy. Wydaje mi się, że dzisiaj opinia blogera to dalej jakiś szklany sufit, jakiś Englishman in New York świata mediów.
- Inwestuj. Na jednym panelu ktoś – podobno znowu Kominek – powiedział, że szafiarkę można kupić za parę dżinsów. Jadąc na Blog Forum Gdańsk weź zatem ze sobą zapasowe dżinsy w rozmiarze XS. Widziałem na żywo kilka modowych blogerek – zajebiste value for money.
- Nie bój sie prosić o więcej. Kelnerzy na wydawce konferencyjnego obiadu, jeśli ich poprosić, nałożą na jeden talerz i sztukę mięsa i rybę, a jeśli hotelowe śniadanie nie przeszło ci przez gardło z powodu suchości i niewyspania, na obiad przyda ci się dużo białka dla odrobienia nocnego spustoszenia w organizmie.
- – Piłeś – nie pisz – Powiedziała na swojej prezentacji Sylwia Kubryńska. Gdybym ja miał pisać tylko na trzeźwo, musiałbym założyć rzadko odwiedzanego twittera. Wolę zasadę Hemingwaya: write drunk – edit sober.
Teraz też jestem po piątym kieliszku. - Kiedy wyjeżdżasz bez żony – zdejmuj obrączkę. Przyciąga kobiety z niewiarygodną siłą. Po co ryzykować?
- Jeśli chcesz być blogerem (albo jeśli w ogóle robisz coś na własną rękę) – celuj w pierwszą ligę. Jak? Odpowiedź na to pytanie za rok o tej porze – tylko na SmakNabyty.pl.
[facebook]