strajk kobiet
fot. Pamelapalmaz/CC-by-SA 4.0/Commons

Wkurwiona tupnęła nóżką. Jeden transparent zniweczył Strajk kobiet

„Módlcie się, żeby nam się okresy nie zsynchronizowały”. Kto śmiał się z tego hasła podczas strajku kobiet? To hasło i ciągnący się za nim stereotyp bardziej zaszkodziły sprawie kobiet niż Straż Narodowa.

Po kilku dniach od protestów, uważanych czasem za największe w historii Polski, okazuje się, że być może to właśnie ten slogan był najgorszym prognostykiem obiecującego ruchu. Każe postawić pytanie: czy organizatorki ruchu wierzą w ogóle w feminizm, który same tak mocno głoszą?

Chciałbym się z Państwem podzielić wzniosłą refleksją: na ulice Polski wychodziło w ostatnich dniach ponad 400 tysięcy…

Posted by Michał Sutowski on Monday, November 2, 2020

Najtrudniejszy transparent strajku kobiet

Rozumiem cynizm hasła „módlcie się”. Szpilę ironii wsadzoną samcom, którzy w sojuszu tronu z ołtarzem układają kobietom życie na modłę własnej wiary. Wiary w męskiego Boga z męskimi kapłanami i przykazaniami ustawionymi pod mężczyzn. Dlatego nigdy nie zadawałem sobie trudu, by tłumaczyć niewierzącym, że aktualne protesty są w uzasadniony sposób protestami kobiet przeciw męskiej polityce. A także tego, że wkurw słusznie skierowany jest na Kościół, choć skutkami ubocznymi jest obraza uczuć religijnych wiernych i tych spośród kapłanów, którzy stają po liberalnej stronie.

Ale tej części z okresem nie rozumiałem i nie rozumiem.

To znaczy: na poziomie prostych znaczeń rozumiem jak najbardziej. Jak baba ma okres, chodzi się na paluszkach. „Dlaczego kobieta z okresem gotuję zupę w sześciu garnkach? BO TAK!”. Wchodzę w damsko-męskie związki (męskimi drzwiami) już od dobrych dwudziestu lat. Poznałem od różnych stron blaski i cienie tego stereotypu.

Laski, która w „tych szczególnych dniach w miesiącu” jest lekko na wkurwie albo ma prawo do focha. Jedne krzyczały, żeby to uszanować, drugie – że to krzywdzący stereotyp. Obu przytakiwałem. Że niesprawiedliwe jest stygmatyzowanie okresu. Że kobiety różnie go przeżywają, ale żeby złości, pretensji czy takiego czy innego nastroju nie przypisywać cyklowi miesiączkowemu.

Bo takie przypisanie uprzedmiotawia kobiety. Opisuje je jako poddane ślepej natury, uległe wobec sił przyrody, na które nie mają wpływu. Znowu stawia je w opozycji do mężczyzn – tych, którzy swoją naturą rządzą jak pieprzony Król Dżungli. Z chęcią przyznaję rację tym argumentom. Ja wszystko vehrstehen.

Strajk kobiet wspiera stereotypy?

I nagle, w 2020 roku, na transparenty wraca baba na wkurwie i żarty z menstruacji. Że jak się laskom połączą okresy, to będzie scena jak z kreskówki o Kapitanie Planecie. BY YOUR POWERS COMBINE – I AM CAPTAIN PERIOD! Śmieszne? No właśnie nie, właśnie z tego mieliśmy się już nie śmiać. Dwa tysiące dwudziesty rok, rok pod hasłem Strajk kobiet, to nie jest dobry moment na uwewnętrznianie negatywnych stereotypów.

Uwewnętrznianie stereotypów to jedno z tych dziwnych zjawisk w psychologii. Zdarza się nam zdecydowanie za często i dobrze znamy to zjawisko. Nazywasz konserwatystę ciemniakiem? On zaraz założy blog pt. „Zapiski ciemniaka” i będzie obnosił swoje ciasne horyzonty. Nazywasz wyzwoloną dziewczynę szmatą? Jutro pójdzie na „Marsz szmat”, jakby to niezbyt eleganckie określenie było powodem do dumy.

Właśnie dlatego nie mogę pojąć, dlaczego tak dużo jest w Strajku kobiet miejsca na uwewnętrznianie najgorszych spośród debilnych stereotypów i przekonań, które od dekad (obstawiam jakieś dwieście lat) wspierają przekonanie, że kobiety do polityki i spraw publicznych się nie nadają. Bo mają ciągle jakieś problemy ze sobą i swoją naturą.

Było niewielkim ZONK, kiedy Marta Lempart przerwała płaczliwym krzykiem wywiad dla Wirtualnej Polski, bo uraziło ją pytanie, czy Strajk kobiet zmieni się w siłę polityczną. – My tu walczymy o życie – powiedziała, siedząc przed laptopem w ciepłym mieszkaniu liderka jednego z największych zrywów obywatelskich w historii kraju, w którym tylko zrywy obywatelskie wychodzą przyzwoicie.

Krokodyl Marty Lempart

Ale ZONK narastało. Kiedy kilka dni później usłyszeliśmy, że rząd ma tydzień na znalezienie pięciu procent PKB (duzio pinioszków) na służbę zdrowia, zerwanie konkordatu, zmianę konstytucji i gwiazdkę z nieba, nie było zbyt wiele do powiedzenia. Przez lata seksizm w Polsce ugruntowywał cytat o krokodylu z „Zemsty” autorstwa lubieżnego seksisty Aleksandra Fredry. Marta Lempart zażądała krokodyla. Tylko tyle. W Polsce 2020 roku.

Na miejscu premiera poszedłbym na dwa dni nocować do kumpla na kanapę, bo, jadąc stereotypem, to właśnie robi się w takich sytuacjach. Wkurwionym babom zsynchronizował się okres. Za kilka dni im przejdzie. Chodź, pykniemy w fifę.

Szkoda, że miało być tak pięknie. Razem z patriarchatem, Kaczafim i pisanym na kolanie konkordatem, do naprawienia było jeszcze kilka spraw. Do obalenia – mój osobisty arcyłotr tej historii, minister połączonych szkolnictw, doktor habilitowany kibolstwa mentalnego z fryzurą typu „całkiem skinhead jak na pana z przedziałkiem”. Parę instytucji kultury mogłoby znów zacząć dawać hajs na co innego niż nowe wykonania „Roty” w slipkach nabrzmiałych Ojczyzną. Moglibyśmy też wywalczyć i ugruntować zdobycze praw człowieka z lat 70. XX wieku.

Strasznie szkoda, że zamiast tego Strajk kobiet wolał uwewnętrznić stereotyp głupiutkiej Wkurwionej, która tupnie nóżką, czegoś tam zażąda, ale excel nie hybryda – nie każ jej się znać. Pewnie każda uczestniczka tych wydarzeń z osobna zaprzecza temu wizerunkowi, ale okresy zsynchronizowały się w złą godzinę.