torfowa whisky
Fot. Whiskyglass.com

Torfowa whisky: kochaj ją lub znienawidź. Ale raczej kochaj

Love it or hate it – powiedział Tomek, wyjmując flaszkę szkockiej silnie torfowej whisky. Każdy mężczyzna powinien rozwiązać tę alternatywę.

Jesteś sumą ludzi, których spotkałeś. Ta suma nie jest stała, przeważnie rośnie powoli, ułamek po ułamku, ale raz na jakiś czas zdarza się natychmiastowy zysk, który sumę tę zwiększa z dnia na dzień. W moim przypadku: pewnego wieczora z piątku na niedzielę. Wtedy miałem pierwszy raz okazję pić z Milerem, który pije z głową.

Tomka, który nie tylko pije, lecz także uczy pić, sprowadziły do Warszawy nasze wspólne interesy. Kanapa była akurat wolna. Zaproponowałem mu nocleg, a on zrewanżował się namiastką degustacji. Z walizki mojego gościa wywędrowała w połowie pełna (lub w połowie pusta) butelka torfowej whisky laphroaig. Z mojego barku dołączyły do niej auchentoshan i pełnoletni glenfiddich.

Starałem się zawsze dobierać dla siebie whisky łagodne, niepotrzebnie chyba założywszy, że są lepsze na start. Może i są zresztą, ale nie na tyle, by budować ich kolekcję. Byłem niesłychanie zadowolony z bardzo łagodnego auchentoshana. Widok butelki laphroaig, uznawanej za jedną z najbardziej torfowych whisky Szkocji, napawał mnie obawą.

Po przejściu całej drogi muszę powiedzieć, że odpowiedź na tytułowe pytanie jest prosta i w pewnym sensie pesymistyczna. Pić whisky należy pod kierunkiem osób bardziej doświadczonych. Dochodzę do tego wniosku, bo już wcześniej wszystko robiłem jak należy. Mimo to w czasie naszej piątkowej degustacji przeniosłem się w zupełnie inne rejony smaku i świadomości rzeczy.

Torfowa whisky: z czego ją pić

Już wcześniej piłem więc whisky z kieliszków tulipanowych lub koniakówek, ogólnie czegoś, co przymyka alkohol od góry. Dzięki temu skoncentrowany bukiet uwalnia się wąskim otworem. Tumblery, czyli tak kojarzone z whisky niskie, walcowate szklanki, nadają się raczej do czegoś, czego aromat żegnamy bez żalu, głównie whisky mieszanych. Jeśli chcesz poznawać gatunkowe alkohole starzone, zaopatrz się w coś lepiej dostosowanego. Koniakówki nie są błędem, a łatwiej je dostać w sklepie. Tulipany wydają się wzorcem. Ale i do nich trzeba się przekonać. Mają naprawdę wąski wylot i picie z nich whisky nie jest takie jak na filmach.

torfowa whisky
Przedpołudnie dnia następnego przebiegało pod hasłem „czym się strułeś, tym się lecz”. Na pierwszym planie czerwone skarpetki im. Leopolda Tyrmanda. Fot. Damian Kot

Wielu z nas ma przed oczami obraz znawców i „znawców”, którzy będą tyle czasu patrzeć i wąchać, a później pretensjonalnie płukać usta alkoholem, aż wszystkim się znudzi patrzenie na ich przemądrzałe gesty. Niektóre z nich są jednak warunkiem czucia czegokolwiek w ustach. Przecież o odkrycie smaku właśnie chodzi.

Podobnie jak w wypadku win, także i starzone alkohole noszą w sobie brzemię warunków, w których powstawały i dojrzewały. Różnią się od siebie w niewiarygodnym stopniu. Tylko i aż na tym polega hobby picia, degustowania i porównywania.

Torfowa whisky krok po kroku

Pierwszym po nalaniu gestem znawcy jest rzut oka na alkohol w kieliszku. Na to, jak spływa po ściankach. Prawdę mówiąc, jeśli w ogóle potrzebujesz czytać ten tekst, nie powinieneś oczekiwać, że cokolwiek dojrzysz w torze, po którym whisky ścieka po szkle. Mógłbyś bez żalu pominąć ten etap. To, czego pominąć nie możesz, to przygotowanie nosa na nadejście Mocy.

Temu właśnie – działaniu mocnego alkoholu na śluzówkę nosa – służy kilkukrotny i powolny niuch alkoholu. Zbliżaj szklaneczkę do nosa, wciągaj powietrze i odsuwaj źródło zapachu. Zmysłowy szał już się zaczął. Możesz myśleć o zapachach i skojarzeniach, jakie przywodzi ci na myśl whisky. „Moc obliczeniową” mózgu zazwyczaj pochłanianą wrażenia wzrokowe. Zamknij oczy, by skierować ją w inne rejony – w tym wypadku węch i wyobraźnię. Znacznie więcej pretensjonalnych zachowań, niż nam się wydaje, ma swoje korzenie w racjonalności.

torfowa whisky
Nie są to kryształy Blake’a Carringtona, ale torfową whisky pije się z nich przednio. Fot. Whiskeyglass.com

Daj sobie dłuższą chwilę na to wąchanie. Jest co odwlekać w czasie, bo w kolejności nastąpić musi rzecz nieprzyjemna: pierwszy łyk. Bo musisz coś wiedzieć o whisky: to alkohol. Czterdziesto-, czasem nawet pięćdziesięcioprocentowy. Udawanie, że nie pali w język to najtańszy rodzaj twardzielstwa, taki z osiedlowej siłki.

Ocenianie whisky po tym, że pierwszy łyk wstrząsa ciałem i stawia mózg w poprzek, również do roztropnych nie należy. Pierwszy łyk służy do rozlania po języku. Dokładnie i powoli, nawet za cenę drgawek i strojenia głupich min. Ciało ma być przygotowane.

Trucizna jak wszystko

Bo picie to dialog z ciałem. Ono dobrze wie, że alkohol to trucizna (a, przyznaję to niechętnie, jest to przede wszystkim trucizna). Dlatego wysyła do mózgu sygnały, że jest niedobry, be, wypluj to. Dlatego degustowanie alkoholu jest tryumfem ducha nad materią. Dlatego breezery, gdzie smak alkoholu jest zamaskowany, są niemoralne. Smak nabyty, czyli odnalezienie wieloznacznej rozkoszy ukrytej w gorzkiej otoczce czegoś takiego, jak torfowa whisky, to właśnie ten proces walki ducha z ciałem.

Wracamy na ziemię. Pamiętaj, że płucząc język mocnym alkoholem chcesz zahartować, a nie wypalić sobie kubki smakowe. Dopilnuj, żeby płyn dotarł do każdego zakamarka na języku. Ale w żadnym nie trzymaj go na tyle długo, by ryzykować uszkodzenia. Za chwilę poczujesz być może wanilię, cytrusy albo pieczone jabłka. Delikatne i finezyjne smaki. Potrzebujesz kubków smakowych w pełnej gotowości.

Torfowa whisky: drugi łyk jest pierwszym

Dopiero drugi łyk jest pierwszym. Zaczerpnij go zdecydowanie i pomyśl chwilę o smakach, których dostarcza. Smaki whisky biorą się, tak w skrócie, z użytego do produkcji alkoholu surowca, procesu destylacji, beczki i miejsca leżakowania. Każdy z tych elementów zostawia po sobie nie tylko skojarzenia i marketing. Są też prawdziwe substancje, których zapachy występują także gdzie indziej. To dzięki temu ludzie w ogóle porozumiewają się co do smaków. Jeśli ktoś mówi „karmel”, to być może pewne estry spotykane w karmelu rzeczywiście się w jego kieliszku znalazły. Naturalną dyspozycją mózgu jest wykrywać rzeczy, na które zwrócono ci uwagę, więc jeśli twój znajomy usłyszy od znawcy: „waniliowa whisky” i mówi: „rzeczywiście, waniliowa”, to nie musi oznaczać, że kolega pozuje, a tak naprawdę powtarza po ekspertach.

Jeśli przewidziałeś na wieczór więcej niż jeden alkohol, uporządkuj otwieranie kolejnych butelek według intensywności ich smaku. Póki nie poznasz kryteriów, posiłkuj się opisami w sieci albo na etykietach. Zastosowaliśmy to kryterium i natychmiast auchentoshan, którego tak ceniłem, okazał się zbyt prosty i bez smaku. Z dojrzalszym glenfiddich było znacznie lepiej, ale to na koniec przygotowana była bomba. Tomek dobrze wstrząsnął butelkę laphroaig i otworzył ją dobre pół metra od mojej twarzy…

Świadomość tego, że nie jestem na brzegu zimnego morza Północy odzyskałem z pięć sekund później. Dym, lizol i wodorosty – to podsumowanie, na które wpadłbym bez szkolenia. Odpowiedź na kluczową kwestię – love it or hate it – zostawiłem do powrotu z dalekomorskiego rejsu, na który wybrała się moja psychika.

Jak degustować torfiaka

Kiedy wróciła, dała mi zielone światło. Degustacja była zakończona, bo piliśmy już ze wszystkich przewidzianych do niej butelek. Każdy został przy swojej ulubionej i muszę przyznać, że narzucona przez whisky dynamika picia w dalszej części wieczoru niezwykle przypadła mi do gustu. Dużo można zakładać o dziewiętnastej, ale to tak naprawdę wybór alkoholu na wieczór determinuje przebieg imprezy. Inaczej upaja wino, inaczej wódka, a inaczej whisky (piwo też, o ile w ogóle bierzesz je pod uwagę). Inna jest rozmowa, inne emocje, inne poranki.

Z uwag technicznych: po każdej whisky płucz szklaneczkę i usta wodą. Jeśli nie wierzysz, jak olbrzymi wpływ na smak następnej whisky może być poprzednia w tej samej szklance, nalej sobie whisky rano, kiedy nie piłeś, do szklanki, zlej z powrotem do butelki i przekonaj się, jak długo utrzymywał się będzie poprzedni aromat. Ci, którzy poważnie myślą o alkoholu, często decydują się na robienie notatek, które przechowają na dłużej doświadczenia z trunkami i pozwalają usystematyzować wiedzę. Ja takich nie robię, ale tego wieczora uczyniłem wyjątek. Oto efekty:

Etapy smakowania

Wobec morskich aromatów laphroaig, bateria butelek okazała się baterią nadbrzeżną

Oko: widok imprezy był cudowny. Bateria butelek (degustowaliśmy trzy, ale na stole, w zapasie, stały jeszcze burbon i starkus od Kozuby i synów), a do tego, bez napinki, jakieś czipsy, skibki ciemnego chleba (idealna przekąska do whisky) i dwóch, zdecydowanie overdressed panów upajających się (metodycznie!) drogą wódą.

Nos: podpowiada mi, że to początek nowego rozdziału w życiu i w barku. Odkładam na półkę bajeczki o whisky dla początkujących – możesz na to mówić „smak nabyty”, ale tak naprawdę on jest w tobie (albo nie) i trzeba tylko pozwolić mu wyjść. Serio, nie uważasz chyba łososia za entry level do owoców morza, co?

Usta: pełne wyraźnych i niezwykle zaskakujących smaków. Zaskakujących niekiedy w dwóch wymiarach: tym, że w ogóle znalazły się w alkoholu i tym, że wydają się smaczne, ciekawe, a nie odrzucające. Tym, jak wyraźnie różnią się dziś od siebie whisky, które jeszcze wczoraj uważałem za zbliżone i łagodne. Tym, że pieczona gruszka na etykiecie osiemnastoletniego glenfiddicha to nie marketing ani propozycja serwowania, ale najlepsze syntetyczne ujęcie tego, co kryje się pod warstwą gorzkiego smaku alkoholu.

Finisz: łatwy do przewidzenia. Doczołgałem się do łóżka z kłębowiskiem myśli, nie dowierzając, że upiłem się single maltem, który jeszcze dzień wcześniej wydawał mi się alkoholem na jedną szklaneczkę raz na jakiś czas. Obudziłem się zaś wciąż z posmakiem soli morskiej na spękanych wargach, tych nadmorskich aerozoli, które wzbijają się w powietrze, kiedy kilka metrów od ciebie roztrzaskują się z hukiem fale lodowatego oceanu. I wiem już, że chcę wracać na to morze, a butelka laphroaig nie pozostanie na długo jedynym torfem w moim barku.

Spodobał ci się ten tekst i chcesz wiedzieć więcej o tej stronie? Idź tam, gdzie zaczyna się męska przygoda!